Dzień ósmy - Faro de Fisterra - Koniec Świata

O 9 wsiedliśmy na rowery żeby przejechać ostatni etap naszej podróży. Tabliczka zaraz za hotelem informowała że do Faro de Fisterra jest 2.7 km. Oczywiście pod górę ale to była czysta przyjemność. Po szybkim dojechaniu po asfaltowej drodze do celu naszej podrozy zostawiliśmy rowery spięte przy ulicy i poszliśmy na najbardziej wysunięty w ocean kawałek Europy wyrzucić nasze kamienie które wiezlismy z Polski . Tradycja mówi że w tym miejscu pilgrzymi wyrzucali do oceanu albo palili swoje ubrania rozpoczynając nowe życie. My wyrzucilismy nasze kamienie które zabraliśmy 3 lata temu z Łeby w dniu kiedy narodził się pomysł wyjazdu na tą pielgrzymkę. Wokół widać dużo małych dopalonych ognisk w których pilgrzymi palili swoje ubrania licząc na nowe inne życie. Intecje są różne, każdy ma inną ale przeżycie tak ciężkiej i pieknej drogi zostanie w pamięci do końca zycia.
Resztę dnia spędziliśmy na plaży kąpiąc się w oceanie i zbierając muszle Św. Jakuba, których jest tu mnóstwo, na prezenty :) Na jutro rano o 7.30 mamy zamówioną taksówkę która za 80 euro zawiedzie nas z rowerami do Santiago ok 100 km skąd będziemy szukać pociągu do Pomferady gdzie stoi nasz samochód.

Komentarze (0)