24.06.2009
Umówiliśmy się , że wyjedziemy o 1:00 w nocy , wyjechaliśmy o godz. 2:00 , prognoza pogody podawana na wszystkich portalach internetowych - FATALNA – deszcz i burze na całej naszej trasie od Polski do Włoch. Nawet przeszło nam przez myśl , żeby odwołać wyjazd i pojechać w innym terminie ale niebyło możliwości odwołania już kupionych biletów na wesołe miasteczko.
Baliśmy się głównie , że w czasie tak intensywnych opadów rollercoastery będą nieczynne.
Ok. godz. 14 mieliśmy przejechane już 1100 km i dojechaliśmy do przełęczy Brenner , do tej pory deszcz padał przelotnie , droga spokojna , mały ruch .Wszystkie chmury , które nam towarzyszyły zatrzymały się na szczytach Alp. To wyglądało tak jakbyśmy wjechali w tunel i znaleźli się w zupełnie innym świecie. Wyszło słoneczko , temperatura 27 stopni. Nasze zmartwione miny wreszcie się uradowały i stwierdziły zresztą z ulgą , że meteorolodzy jednak nie znają się na przewidywaniu pogody.
O godzinie 17.45 dojechaliśmy na miejsce , miejscowość Lido di Savio 48020 , ul. Via Cesena 6 Hotel Kennedy.
TEMPERATURA 30 stopni , piękne słońce , zero chmur na niebie – po prostu raj na ziemi. Hotelik mały z basenem , pokój troszkę dziwny jak na standard trzy gwiazdkowy , ilość osób wciśnięta na m2 troszkę za duża ale czysto , zresztą nie przyjechaliśmy tutaj mieszkać w hotelu tylko bawić się na wesołym miasteczku . Po rozpakowaniu polecieliśmy na plażę , gdzie dzieciaczki rzuciły się na niespotykaną ilość muszelek leżących na plaży oraz do wody , która miała temperaturę ok. 24 stopni i jak przystało na Adriatyk idealnie czysta.
Zmęczeni podróżą ok. 23:00 kładziemy się spać , przy okropnie głośnej włoskiej dyskotekowej muzyce , która grała chyba do 3,00 rano w hotelu obok , zabawiając tamtejszych gości. Nam z powodu zmęczenia w ogóle to nie przeszkadzało a powiem nawet , że sie podobało – Włosi są naprawdę bardzo zabawowym narodem.