Z albergi po wypiciu kawy i zjedzeniu crosanta pojechaliśmy dalej. Ubralismy na siebie wszystkie ciepłe ubrania było 0 stopni i mgła. Trasa zaczęła się super - 14 km w dół z wysokości 1330 mnpm na ok 500 , pedzilismy nawet 52 km/h . Na dole rozegraliśmy się do letnich ubrań ( temperatura 18 stopni) i jechaliśmy oczywiście dalej góra - dół przez śliczne wąwozy wioski miasteczka - widoki bajkowe. Ok 13 kupiliśmy w markecie w mieście Daria bagietki i 2 puszki sardynek w oliwie z oliwek które zjedliśmy z apetytem nad rzeką. Jadąc dalej na 54 km po szutrowej drodze z gory podczas wyprzedzania pilgrzyma Ania wpadła w poślizg i się wywrocila. Widok straszny , skóra wisi z kolana łokieć krwawi rower skręcone , ból i płacz. Byłem pewny że to koniec wycieczki. Na szczęście Ania się nie polamala trochę pokrzyczala ze ma dość już tej wycieczki .... I kilka innych niecenzuralny słów powiedziała. Przemysłem kolano woda utleniania posmorowalismy antybiotykiem , opatrunek i nowe spodnie (Stare do wyrzucenia ) i ..... pojechaliśmy dalej. Ania jest super debesciak tak pedzila ze z trudem mogłem ja dogonić ( to chyba ten tribiotyk tak podziałal :) ) W Samos obejrzeliśmy piękny benedyktynek klasztor i dalej góra - dół dojechaliśmy do ślicznej albergi zbudowanej z kamienia jak Stare zamki . Za albergi zapłaciliśmy po 10 euro od osoby w pokoju 8 osobowym ale były tylko 4 osoby. Zjedliśmy kolację pilgrzyma (zupa stek deser i wino) zapłaciliśmy 18 euro i poszliśmy spać. Przejechaliśmy 76 km.