26.06.2009
8.00 pobudka , pakowanie ,
9.00 śniadanie ,
9.30 wyjazd z hotelu ,
10.00 Mirabilandia i tu zaskoczenie ……. nie chcą nas wpuścić , ponieważ nie mamy jakiejś opaski na ręce ?????
Po długich na szczęście owocnych negocjacjach , wpuszczają nas tłumacząc , że wczoraj powinniśmy zaraz po wejściu iść odebrać opaskę na rękę (to taka opaska z reklamą MIRABILANDI z którą powinniśmy wszędzie chodzić przez dwa dni), która upoważniała nas do wejścia dzisiaj , wczoraj nam właśnie to tłumaczyli ale jak pisałem wcześniej , szczęśliwi , że już weszliśmy nie interesowaliśmy się co nam chcą przekazać.
Dzisiaj skupiliśmy się już na samych konkretach , przejechaliśmy się po parę razy rollercoasterami , za każdym razem schodząc z kolejki byliśmy ogromnie szczęśliwi .
O 18,00 smutni , że musimy opuszczać to bajeczne miejsce wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Wenecji gdzie mieliśmy jeszcze w Polsce zarezerwowany nocleg. Po przejechaniu ok 150 km o godzinie 20.30 , w strugach deszczu dojechaliśmy do Camping Alba D`Oro w miejscowości Ca Noghera 10 km za Wenecją , płacimy 91 euro za cały 5-osobowy Camper.
21.00 rozpakowujemy się , obok impreza w tylu rzymskim (wszyscy w togach ) ok. 30 osób chyba z Anglii , zastawili całe przejście stołami i bawią się super głośno i wesoło. Nasz Camper jest tylko dwa metry od centrum imprezy , dzieci w oknie krzyczą i chowają się przed „rzymianami” już myśleliśmy , że do rana nie zmrużymy oka … a tu miłe zaskoczenie 0,5 godziny od naszego przyjazdu imprezowicze kończą zabawę i idą do swoich Camperów. O 23.00 ktoś puka do drzwi , otwieram a tam stoi mocno chwiejący się „rzymianin” i przeprasza za hałas.
24.00 kładziemy się spać. W nocy straszna burza z piorunami i grzmotami , w przyczepie Kampingowej taka burza to naprawdę niesamowite wrażenie.